Tytuł: The Correspondent: A Novel
Autor: Virgina Evans
Wydawnictwo: Crown Publishing
Data wydania: kwiecień 2025
Liczba stron: 304
Tematyka: Literatura obyczajowa, zagraniczna
Średnia ocena: 6/10
Życie Sybil van Antwerp od zawsze kręciło
się wokół pisania listów. Ta obecnie siedemdziesięcioparoletnia kobieta od
dziesięcioleci utrzymuje korespondencje z wieloma osobami - nie tylko z rodziną
i przyjaciółmi, lecz także ze znanymi autorami oraz, zdawałoby się,
przypadkowymi ludźmi, którzy w jakiś sposób przecięli jej drogę. Kiedy Sybil
dowiaduje się, że traci wzrok i już wkrótce pisanie listów, z którymi tak
bardzo się identyfikuje, nie będzie możliwe, postanawia zmierzyć się z
przeszłością i zapisać pewne sprawy po raz ostatni.
„The Correspondent” nie
została jeszcze wydana w Polsce, ale mam przeczucie, że to tylko kwestia czasu.
Powieść zdobyła rozgłos dzięki nominacji w aż trzech kategoriach w plebiscycie
Goodreads Choice Awards 2025: Najlepszy Debiut, Najlepsza Powieść Fikcyjna oraz
Najlepszy Audiobook. Co więcej, uzyskała imponującą ocenę 4.57/5 na podstawie
prawie dziesięciu tysięcy opinii. Koło takich statystyk trudno przejść
obojętnie, dlatego gdy tylko książka trafiła w moje ręce, od razu zabrałam się
za czytanie.
Muszę przyznać otwarcie:
pierwsze 110 - 130 stron było dla mnie prawdziwym wyzwaniem. Fabuła nie
wciągała, trudno było mi wejść w rytm opowieści, a ciekawość — mimo starań —
jakoś nie chciała się obudzić. Być może wynika to z faktu, że nie przepadam za
historiami, w których główną rolę odgrywają osoby starsze. Trudniej jest mi się
z nimi utożsamić lub zrozumieć motywacje ich działań. Na szczęście nie zraziłam
się i kontynuowałam lekturę. Było warto! Dalsza część powieści wynagrodziła mi
cały trud. Okazało się, że historia Sybil van Antwerp jest o wiele bardziej
złożona, niż mogłam przypuszczać, a sama bohaterka skrywa mnóstwo tajemnic.
Długo zastanawiałam się, czy 6 nie jest dla tej
książki ocean zbyt surową. Jednak kiedy przypomniałam sobie, jak ciężko szło mi
przebijanie się przez pierwszą połowę powieści, doszłam do wniosku, że nawet
świetna druga część nie wymaże „grzechów” tej pierwszej. Sądzę też, że nie
każdy czytelnik będzie na tyle zdeterminowany jak ja, by dać książce szansę,
skoro na pojawienie się właściwej akcji trzeba czekać aż tak długo. Dodatkowo w
finale pojawia się kilka nieścisłości, które nieco psuły mi nieco radość z
lektury. Trudno mi było na przykład uwierzyć, że prawie osiemdziesięcioletnia
kobieta, niemal pozbawiona wzroku, nagle decyduje się na długie podróże i to
nie lokalne, a międzykontynentalne!
Co ciekawe książka nominowana
została w kategorii debiut roku, a wcale nie jest to pierwsza książka napisana
przez Virginię Evans. Autorka swoją pierwszą nowelę napisała w wieku 19 lat i
przez kolejne lata spotykała się z licznymi odmowami od większych wydawnictw.
Nikt nie chciał wydać jej powieści, aż do teraz. Dopiero w wieku 39 lat, Virginii Evans udało się
zaciekawić jedną z oficyn na tyle, żeby zgodzono wydać się jej książkę i była
to właśnie „The Correspondent”. Jestem podziwu dla uporu autorki i zarazem
cieszę się, że w końcu taki talent ujrzał światło dzienne.
Autor: Virgina Evans


No nie wiem czy przebrnełabym przez tą pierwszą nudną część.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że Twój tekst bardzo trafnie oddaje moje wrażenia po lekturze „The Correspondent”. Początek rzeczywiście bywał dla mnie nużący – historia Sybil długo nie chciała mnie wciągnąć, a jej świat, tak odległy od mojego codziennego doświadczenia, początkowo wydawał się trochę zamknięty w swojej powtarzalności. Jednak im dalej w lekturę, tym bardziej doceniałem subtelność opowieści i portret bohaterki. To, jak Virginia Evans pokazuje codzienne życie starszej osoby, jej drobne rytuały, refleksje i lęki, nabiera w drugiej części powieści niezwykłej głębi.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się też wątek pisania listów – dla Sybil to nie tylko forma komunikacji, ale sposób na zachowanie siebie i swojej historii. Trochę smutne, że jej świat zbliża się do końca z powodu utraty wzroku, ale jednocześnie to właśnie ten element sprawia, że jej postać staje się bardziej autentyczna i poruszająca. Zgadzam się, że niektóre decyzje w finale, jak te podróże, wymagają pewnego zawieszenia niewiary, ale nie psują one całości wrażenia.
Ciekawi mnie też historia samej autorki. To, że Virginia Evans musiała czekać tak długo, by jej talent został doceniony, dodaje książce dodatkowej wartości – pokazuje, że wytrwałość i pasja naprawdę mają znaczenie. Dla mnie to książka, która wymaga cierpliwości, ale nagradza spojrzeniem na życie z perspektywy, której zwykle nie doświadczamy.
Jeśli miałbym ocenić, to mimo trudnego początku, cieszę się, że dałem jej szansę – naprawdę warto było.