Tytuł
oryginału: Call the Canaries Home
Autor:
Laura Barrow
Wydawnictwo:
Literackie
Data
wydania: czerwiec 2025
Liczba
stron: 378
Tematyka:
Literatura piękna, zagraniczna
Średnia
ocena: 5/10
W
upalne lato 1994 w miasteczku Muscadine
w Luizjanie nad brzegiem jeziora bawią się cztery
siostry z rodziny Guidry. Dziewczynki są pod nadzorem matki i babki, jednak w chwili
ich nieuwagi dochodzi do zaginięcia jednej z bliźniaczek – Georgii. Policja i
lokalni mieszkańcy przeczesują teren, jednak po dziewczynce nie ma ani śladu. Zrozpaczone
stratą siostry, pozostałe dziewczynki zakopują na podwórzu kapsułę czasu, którą
obiecują sobie odkopać po 25 latach, mając nadzieję, że zrobią już to w
towarzystwie swojej odnalezionej siostry.
Książka
pisana jest z perspektywy każdej z sióstr – Rayannah, Sue Ellen oraz Savannah,
jak i z punktu widzenia ich babci - Marlynn. Daje to czytelnikowi szansę na
lepsze poznanie każdej z bohaterek jak i tłumaczy emocje nimi kierujące, bo jak
się okazuje działania każdej z kobiet są wywołane przez inne pobudki i każda z
nich wydarzenia z przeszłości interpretuje na swój własny sposób.
W
książce nie znalazłam zupełnie nic oryginalnego. Jest to po prostu kolejna
opowieść o zaginięciu dziecka, z którym rodzina nie potrafi sobie poradzić i
wciąż żyje nadzieją na odnalezienie zaginionej. Nie znajdziemy tutaj ani
oryginalnej historii ani oryginalnych bohaterów (prócz jednego, ale o tym za
chwilę), ani nadzwyczajnego stylu pisania. Tak się zastanawiam, czym kierowali
się Ci wszyscy ludzie, którzy powieści dali maksymalną liczbę gwiazdek na
portalu goodreads, o czym tak sumiennie przypomina okładka książki. Może po
prostu byli to młodsi czytelnicy, którzy pierwszy raz zetknęli się z literaturą
piękna z dodatkiem kryminału? Nie wiem.
Najbardziej
pamiętliwą bohaterką okazała się babcia sióstr zwana też Bunią. Jako jedyna
była prawdziwych charakterem tej powieści, a nie kolejną bohaterką, która nie
wie, co począć ze swoim życiem po 25 latach od zaginięcia swojej wnuczki. Nie
chcę tu wyjść na osobę cierpiącą na znieczulicę, bo rozumiem, że tak
traumatyczne wydarzenie jak strata córki/wnuczki/siostry może mieć znaczący
wpływ na życie i przyszłość całej rodziny, lecz jeśli po ćwierćwieczu, dalej
nikt nie jest w stanie sobie z tym poradzić to jedyne co mogę powiedzieć to to,
że czas najwyższy udać się na terapię, aby to wszystko przepracować.
„Kiedy
powrócą kanarki” to powieść po której spodziewałam się znacznie więcej. Mimo że
nie była zła, do najlepszych jej również nie mogę zaliczyć. Ot, takie czytadło,
które na długo nie zostanie mi w pamięci. Zdecydowanie są lepsze powieści o
podobnej tematyce, które są bardziej warte naszego czasu.
Nie przepadam za tematyką zaginięcia dziecka. Gdyby przynajmniej książka napisana była ciekawie... Ale z recenzji wynika, że to przeciętna powieść.
OdpowiedzUsuńJuż kilka razy złapałam się na takie bestsellerowe pozycje i też zastanawiałam się, co sprawiło, że ich ocena była tak wysoka.
OdpowiedzUsuńKsiążka zapowiada się ciekawie, ale jeśli to takie czytadło, to nie będę na nie tracić czasu 😊
OdpowiedzUsuńZapowiadała się bardzo ciekawie, szkoda, że okazała się przeciętna.
OdpowiedzUsuńLubię książki o siostrzanej więzi, jadnak żałuję, że książka nie spełniła oczekiwań
OdpowiedzUsuńCześć Kathleen:) Kiedyś zaczytywałam się takimi powieściami, teraz rzadko sięgam po beletrystykę, no chyba, że jest to literacka perełka... Dziękuję za wizytę i pozostawiony komentarz na moim blogu. Udanego weekendu:)
OdpowiedzUsuńThank you for sharing.
OdpowiedzUsuńrsrue.blogspot.com
Książka zapowiadała się ciekawie. Jednak po twojej recenzji raczej po nią nie sięgnę. Faktem jest że jest zdecydowanie więcej tytułów które warto przeczytać. W pierwszej kolejności muszę nadrobić na zaległości 😁
OdpowiedzUsuńKurczę szkoda, że to sztampowa historia. Szczerze mówiąc myślałam, że jak akcja została osadzona w Luizjanie to autorka ma świetne pole do popisu ze względu na charakter tego stanu.
OdpowiedzUsuńI only read non fiction. Thank you for sharing ❤️ Warm greetings from Montreal, Canada 😊 🇨🇦
OdpowiedzUsuńMoże po prostu jesteś bardziej wymagająca niż przeciętny czytelnik? I nie ma w tym nic złego. Każdy ma inne kryteria, którymi się kieruje i według których ocenia daną pozycję. Dla mnie na przykład bardzo ważna jest przyjemność z czytania. Jeśli lektura spełniła to kryterium, pozwoliła mi na relaks, to już za samo to ma mocne cztery gwiazdki.
OdpowiedzUsuńJeśli książka nie jest w żaden sposób oryginalna to szkoda na nią czasu.
OdpowiedzUsuńMnie książka się niesamowicie podobała
OdpowiedzUsuńKsiążka zapowiadała się ciekawie, tym bardziej szkoda, że nie spełnia oczekiwań i jest raczej stereotypowa :)
OdpowiedzUsuńhttps://apetycznie-klasycznie.pl/
Z jednej strony po Twojej opinii myślę sobie że szkoda czasu,a z drugiej strony jestem ciekawa tej książki.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za odwiedziny u mnie 🙂 pozdrawiam Monika 🌸
ojeju a ja myślałam że to będzie prima sorta lektura...
OdpowiedzUsuńZaginięcie bliskiej osoby jest zawsze trudnym tematem i myślę, że mimo terapii ciężko się z tym do końca pogodzić. Łatwiej ze śmiercią, niż z naiwną nadzieją, która wraca pomimo upływu lat. Może dlatego książka obrazująca te emocje jest popularna, ale masz rację, to nie jest nowy temat i sama wątpię, że sięgnę, zwłaszcza że tytułów do przeczytania mam całe mnóstwo. Nie skreślam jej jednak definitywnie :)
OdpowiedzUsuńGdzieś mi mignęło porównanie tej książki do "Gdzie śpiewają raki", ale o ile tamta powieść przypadła mi do gustu, to tu póki co nie zdecyduję się na lekturę. Za dużo innych książek czeka, zwłaszcza że ta ponoć nie powala. :)
OdpowiedzUsuń