14:35

"Tuf Wędrowiec" - George R. R. Martin

Tytuł:
Tuf Wędrowiec
Tytuł oryginału: Tuf Voyaging
Autor: George R. R. Martin
Wydawnictwo: Zysk i S-Ka
Data wydania: październik 2014
Liczba stron: 460
Tematyka: Fantastyka, Science Fiction
Średnia ocena: 5/10
 
Przed tysiącem lat galaktyki przemierzały ogromne statki kosmiczne należące do Inżynierskiego Korpusu Ekologicznego. Te imponujące wehikuły nie tylko przechowywały na swoich pokładach niezliczone próbki materiałów genetycznych zwierząt, roślin, bakterii i wirusów, lecz również pełniły funkcje militarne. Wszystkie, jak powszechnie sądzono, zostały zniszczone wieki temu. Niespodziewanie prosty międzygalaktyczny kupiec, Haviland Tuf, wchodzi w posiadanie jednego z tych legendarnych statków, zwanego „Arką”. Za jego pomocą wyrusza w podróż po galaktyce, niosąc pomoc planetom w potrzebie… choć, rzecz jasna, nie czyni tego bezinteresownie.

Haviland Tuf to postać wyjątkowo nietuzinkowa, zarówno pod względem wyglądu, jak i osobowości. Ekscentryczny, elokwentny i obdarzony błyskotliwym umysłem, łączy w sobie cechy dyplomaty, naukowca i filozofa. Po przejęciu Arki szybko postanawia porzucić handel na rzecz nowej profesji - zostaje inżynierem ekologiem. Przyznam, że mam słabość do bohaterów obdarzonych inteligencją i ciętym językiem, dlatego Tuf od razu zdobył moją sympatię. Nie da się jednak ukryć, że momentami jego zachowanie potrafiło irytować,  szczególnie wtedy, gdy wydawał się postrzegać siebie jako istotę niemal boską, a innych traktował jak półgłówków.

„Tuf Wędrowiec” to zbiór opowiadań po raz pierwszy wydany w 1986 roku, czyli na długo przed pojawieniem się kultowej serii Pieśń Lodu i Ognia. Czytelnicy znający George’a R.R. Martina wyłącznie z „Gry o tron” mogą być więc zaskoczeni, gdyż “Tuf Wędrowiec” to zupełnie inna historia, zarówno pod względem stylu, jak i nastroju. Brakuje tu mroku, brutalności i politycznych intryg, z których słynie późniejsza twórczość autora. Zamiast tego otrzymujemy opowieść bardziej refleksyjną, miejscami humorystyczną, z elementami filozoficznej satyry.

Muszę przyznać, że choć książka nie jest zła, spodziewałam się po autorze czegoś więcej. „Gra o tron” to dzieło wręcz wybitne, podczas gdy o „Tufie Wędrowcu” mogę powiedzieć jedynie, że „jest w porządku”. Wciągnięcie się w fabułę zajęło mi trochę czasu , szczególnie pierwsze opowiadanie czytało mi się dość mozolnie. Niektóre rozwiązania fabularne również wydały mi się mało wiarygodne. Trudno mi było uwierzyć, że Tuf, posługując się wyłącznie słowami, potrafił wielokrotnie odeprzeć ataki na swój statek. Mimo tych zastrzeżeń, „Tuf Wędrowiec” pozostaje lekturą wartą uwagi, zwłaszcza dla miłośników science fiction oraz… kotów, które odgrywają w życiu bohatera niebagatelną rolę.

16:46

"Historia złych uczynków" - Katarzyna Zyskowska

Tytuł:
Historia złych uczynków
Autor: Katarzyna Zyskowska
Wydawnictwo: Literanova
Data wydania: lipiec 2023
Liczba stron: 512
Tematyka: Literatura piękna, polska
Średnia ocena: 8/10

Według pewnych słowiańskich wierzeń sowy są nie tylko symbolem mądrości, ale także personifikacją zła, które potrafi czaić się bardzo głęboko i często ukrywa się pod pozorami dobra. To właśnie huk sowy i jej wielkie, żółte ślepia będą prześladować kolejne pokolenia osób wywodzących się od Bronisława Libermana i Felicji Hryniewicz, których los połączy w pewne upalne lato niedługo przed rozpoczęciem II Wojny Światowej. Przeznaczenie nie pozwoli by winni pozostali bez kary, nawet jeśli ubiegać się będzie o to przez dziesiątki lat i przez kolejnych potomków rodu.

Akcja książki rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych. W tym samym czasie poznajemy historię widzianą oczami Niny Chojnackiej, która świeżo po maturze przyjeżdża do Warszawy, żeby w Polsce, która dopiero co weszła do Unii Europejskiej, rozwijać swoją pasję i studiować informatykę, jak i Felicji Hryniewicz, która zapomniana przez matkę i ojczyma, mieszka w podwarszawskim Aninie, gdzie wychowuje ją ciotka. Kobiety te z pozoru całkowicie różne łączy wielka tajemnica, a ich losy są nierozerwalnie splecione. Na przestrzeni książki poznajemy również historię przedstawioną oczami wielorakich innych bohaterów, jednak to losy Niny i Felicji grają tu pierwsze skrzypce.

To co w stylu Katarzyny Zyskowskiej urzeka mnie najbardziej to jej niezwykła lekkość w łączeniu mistycyzmu z realizmem a do tego jeszcze z thrillerem czy nawet kryminałem. W jednej chwili myślimy, że czytamy historię słodkiej nastoletniej miłości, podczas gdy chwilę później maluje się przed nami fabuła pełna przemocy, intrygi, a także słowiańskich wierzeń. Co ciekawe wszystko to idealnie ze sobą współgra i nawet przez chwilę czytelnik nie ma wrażenia, że coś tutaj może być nie na miejscu. Ponadto autorka nie boi się w trakcie trwania akcji, delikatnie zdradzać tego, czego można się spodziewać od przyszłych wydarzeń. Jednak pomimo że to robi to i tak, gdy przychodzi co do czego nie ma mowy, żeby czytelnik się domyślił, że sprawy potoczą się właśnie takim torem.

Zarówno „Historia złych uczynków” jak i inna książka autorstwa Katarzyny Zyskowskiej, którą dane mi było czytać w tym roku – „Nocami krzyczą sarny” zrobiły na mnie bardzo duże wrażenie. Nie mogę jednak przymknąć oczu na podobieństwa między tymi dwoma powieściami. Obie poruszają wątki drugiej wojny światowej na terenach obecnej Polski, wcześniej jednak należących do Niemiec, obie nawiązują do Gór Sowich, a także obie starają się wyjaśnić zagadkę, która rozpoczęła się dawno temu, a jej konsekwencje odczuwane są po dziś dzień. Nie wiem czy inne książki autorki również podążają podobnym schematem, jednak mam pewne przeczucie, że niestety tak. Widać, że pani Katarzyna dobrze czuje się zarówno w takim stylu jak i takiej tematyce i nie mogę ukryć, ze idzie jej to znakomicie, jednak ja ze swojej strony oczekuję od autora pewnego rozwoju, podjęcia się czegoś nowego, a nie trzymania się tylko tych utartych schematów, które dobrze się sprzedają lub w których ma się wprawę. To jest jednak jedyny minus, jaki udało mi się dostrzec w przypadku tej książki.

„Historia złych uczynków” to genialna powieść, która nie tylko wywołała we mnie mnóstwo emocji, zapełnia świetną rozrywkę w długie jesienne wieczory, ale i na pewno przekonała mnie do sięgnięcia po inne książki autorstwa Katarzyny Zyskowskiej, szczególnie w świetle szykującej się premiery „Mrok jest po naszej stronie”, która na rynku pojawi się pod koniec listopada. 

15:21

"Wiek czerwonych mrówek" - Tania Pjankowa

Tytuł:
Wiek czerwonych mrówek
Tytuł oryginału: Вік червоних мурах
Autor: Tania Pjankowa
Wydawnictwo: Mova
Data wydania: styczeń 2023
Liczba stron: 312
Tematyka: Literatura piękna, zagraniczna
Średnia ocena: 9/10
 
W latach 1932-1933 na Ukrainie panował przeraźliwy głód nazwany później przez historyków – Hołodomorem. Chłopi masowo umierali z niedożywienia pomimo tego, że tak naprawdę jedzenia nie brakowało, a elity rządzące ucztowały przy pełnych stołach. Za główną przyczynę głodu wśród ludności uważa się politykę stalinowską, która nakładała na Ukrainę nierealistyczne cele co do eksportu zbóż na tereny Rosji. W rezultacie chłopi zmuszeni byli oddawać rządowi całość swoich zbiorów, a dodatkowo organy państwowe wielokrotnie przeszukiwały ich domy w poszukiwaniu ukrytego ziarna, aby mieć zupełną pewność, że chłopom absolutnie nic nie zostało. Dzisiaj wiele krajów uznaje Hołodomor za ludobójstwo na narodzie ukraińskim dokonane przez władze stalinowskie i sowiecki reżim komunistyczny.
 
Tania Pijankowa w „Wieku czerwonych mrówek” opisuje równolegle historię trzech bohaterów, którzy zamieszkują wieś Macochy i jej okolice. Pierwszą z nich jest nastoletnia Jawdocha, która w rodzinie widzi swoją największą siłę. Potem poznajemy Swyryda, który od lat podkochuje się w matce wyżej wspomnianej bohaterki, ta jednak nie chce mieć z nim nic wspólnego i pogardza jego powiązaniami z partią rządzącą. Ostatnią z postaci jest Sola - żona radzieckiego komisarza Sołomija, która nieświadoma sytuacji w kraju zajada swój smutek po stracie córki.
 
Tak samo jak temat, który porusza książka, treść powieści jest brutalna i wstrząsająca. Autorka nie boi się opisywać przerażających zdarzeń, jakie mają miejsce we wsi Macochy i czynów, jakich dopuszczają się mieszkańcy wsi byle by zaspokoić głód bądź ratować siebie lub swoją rodzinę. Byłam zaskoczona jak poetycko i wręcz romantycznie autorka była w stanie opisywać tragiczne wydarzenia przedstawione w książce, ponieważ sporo z opisanych incydentów wywołało u mnie ciarki na plecach. Cieszę się, że autorka zdecydowała się na przedstawienie fabuły z perspektywy trzech zupełnie odmiennych bohaterów. Osobiście, najlepiej czytało mi się historię Jawdochny, aczkolwiek dzieje Swyryda i Soli otworzyły mi oczy na to jak odmienny był los ludzi w zależności od tego, z kim się zadawali i jak blisko partii rządzącej byli.
 
Przed lekturą tej książki nie wiedziałam praktycznie nic o klęsce jaką był Hołodomor. Powieść Tani Pijankowej nie jest reportażem czy książka historyczną, lecz utworem fabularyzowanym, gdzie głód na Ukrainie z 1932-1933 stanowi tylko tło dla wydarzeń przedstawionych w książce. Mimo wszystko czytelnik jest w stanie dowiedzieć się mnóstwa faktów historycznych, a do tego poznać codzienność człowieka mającego nieszczęście przebywać na danych terenach w tym brutalnym czasie. Według mnie powinno szerzyć się wiedzę na temat tego okresu z historii Ukrainy, tym bardziej w świetle, tego co w obecnym momencie doświadcza ten kraj ponownie z rąk Rosji.

15:55

"Ktoś, kogo znałam" - Paige Toon

Tytuł:
Ktoś, kogo znałam
Tytuł oryginału: Someone I Used To Know
Autor: Paige Toon
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: styczeń 2024
Liczba stron: 384
Tematyka: Literatura obyczajowa, zagraniczna
Średnia ocena: 6/10
 
Leah nie ma żadnego biologicznego rodzeństwa, a mimo to swój dom rodzinny musi dzielić z wieloma innymi nastolatkami, którzy znajdują się pod opieką jej rodziców, prowadzących dom zastępczy dla trudnej młodzieży.  Jednym z takich nastolatków jest George, który do domu Leah trafia pomimo faktu, że zazwyczaj rodzice dziewczyny nie godzą się na akceptowanie osób, w tym samym wieku co ich córka. Chłopak początkowo nie chce do siebie nikogo dopuścić i odtrąca wszelkie próby nawiązania kontaktu. Jego skorupa zaczyna jednak pękać, gdy udaje mu się znaleźć nić porozumienia zarówno z Leah jak i z Theo – bogatym chłopakiem, którego życiowa historia okazuje się równie smutna jak George’a. Jak często w podobnych przypadkach się zdarza, przyjaźń pomiędzy bohaterami szybko zaczyna przeradzać się w coś więcej.

Główna bohaterka zarówno jako nastolatka jak i dorosła kobieta nie może podjąć żadnej stanowczej decyzji i nie końca potrafi okazywać swoje emocje. Takie zachowania w wieku nastoletnich łatwo jest wytłumaczyć, jednak po dorosłej kobiecie spodziewałabym się czegoś więcej.  Sprawiło to, że niestety ale z Leah się nie polubiłyśmy. Ponad to, z jakiegoś powodu autorka od samego początku ukrywa, co konkretnie stało się z Theo. Czytelnik nie wie, czy zginął on w wypadku samochodowym, czy też może znalazł się w więzieniu. Paige Toon wodzi nas za nos i sztucznie kreuje napięcie, które w tym przypadku jest całkowicie niepotrzebne. Gdy już dowiadujemy się, co rzeczywiście stało się z tym bohaterem to dużo zachowań Leah okazuje się po prostu dziwacznych i wyraźnie widać, że stworzone zostały tylko po to, żeby czytelnik jak najdłużej pozostawał w sztucznie budowanej bańce.

Akcja opisywana jest przez Leah w dwóch perspektywach czasowych: kiedyś, gdy Leah miała piętnaście lat i teraz, gdy jako dorosła kobieta wraca po latach do rodzinnego domu wraz ze swoją córką. Ja zdecydowanie wolałam czytać, o wydarzeniach z przeszłości, jednak muszę przyznać, że ostatecznie obie ramy czasowe dobrze ze sobą współistniały, a zakończenie pięknie połączyło całą historię. Mimo że nie polubiłam głównej bohaterki to sama historia była ciekawa, a fabuła poruszała wiele istotnych i zarazem trudnych kwestii taki jak adopcja zastępcza, rozłąka z rodzeństwem czy młodzieńczy bunt. Rodzice Leah byli dla mnie prawdziwym wzorem do naśladowania, podziwiałam ich determinację, poświecenie i niebywały upór.  Żałowałam, że autorka nieco po macoszemu potraktowała bohaterów książki innych niż Leah, Theo czy George. Według mnie powieść nabrałaby nowego wymiaru, gdyby czytelnik mógł zapoznać się bliżej z pełnymi historiami dzieci, które znajdowały się po opieką Carrie i Ivana.  

Fabuła książki rozgrywa się na angielskiej wsi i trzeba przyznać, że Paige Toon w genialny sposób przedstawiła to otoczenie. Nie miałam żadnych problemów, żeby wczuć się w klimat powieści i razem z bohaterami na czas czytania książki zamieszkać na farmie pełnej zwierząt w okolicach North Yorkshire. Mimo że „Ktoś, kogo znałam” nie powaliło mnie na kolana to i tak książkę czytało mi się bardzo przyjemnie i jej lektura zajęła mi zaledwie parę wieczorów. Jestem przekonana, że niejednemu czytelnikowi powieść Paige Toon będzie w stanie umilić obecną jesienna pogodę. 
Copyright © 2014 . . . Public - Reading . . . , Blogger