Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Virginia C. Andrews. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Virginia C. Andrews. Pokaż wszystkie posty

08:31

"Kto wiatr sieje" - Virginia C. Andrews

Tytuł: Kto wiatr sieje
Tytuł oryginału: Seeds of Yesterday
Autor: Virginia C. Andrews
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: styczeń 2013
Liczba stron: 464
Tematyka: Literatura piękna, współczesna, zagraniczna
Ocena: 8/10

Foxwort Hall to miejsce, które dla Cathy i Chrisa nie kojarzy się z niczym pozytywnym. To tutaj bohaterowie zaznali niewyobrażalnego cierpienia, poznali smak zakazanej miłości, a także śmierci. Wydawać by się mogło, że każdy normalny człowiek, znajdujący się w ich sytuacji, omijałby okolicę owej posiadłości szerokim łukiem. Tymczasem rodzeństwo, złączone fatalnym uczuciem, jak gdyby nigdy nic wprowadza się do odbudowanej po latach rezydencji. Teraz Bart, jako pan domu i prawny właściciel majątku, może sprawować pełną kontrolę nad życiem wszystkich mieszkańców posiadłości.

Ogólnie rzecz biorąc to nie mam żadnego instynktu mordercy, aczkolwiek w trakcie lektury książki pani Andrews po raz pierwszy zdarzyło mi się posiadać przemożną chęć uśmiercenia jednego z głównych bohaterów. Po prostu przez większość powieści zastanawiałam się kiedy wreszcie jakaś cegła całkiem przypadkowo spadanie Bartowi na głowę i tym samym uwolni całą rodzinę od wszelkich utrapień, które powodował owy mężczyzna. Dodatkowo jego charakter, sposób postępowania czy też wypowiedzi nieprzerywanie budziły moją irytację.

Nie da się ukryć, że w moją ulubioną postacią z czwartego tomu serii o Dollangangerach był Jory. Bohatera tego pokochałam całym sercem za jego dobroć, pogodę ducha i pasję do tańca. Dlatego też nie mogłam uwierzyć, że jedyna postać, którą darzyłam niewątpliwą sympatią została tak okrutnie okaleczona i pozbawiona marzeń. Ponadto jego żona okazała się kobietą, zdecydowanie niezasługującą na miłość tak cudownego mężczyzny.

Na szczęście w tym tomie wreszcie nie musimy czytać o żadnym miłosnych ekscesach samej Cathy, której uroda nie jest już tak zachwycająca jak przedtem. Jednak spokojnie, spokojnie, w jej rolę wcieli się jej przybrana córka Cindy. Nastolatka zacznie zachowywać się identycznie jak jej macocha w „Płatkach na wietrze”, czyli skąpe ubrania, wyzywający sposób bycia i niesłychana chęć uwodzenia mężczyzn staną się jej codziennością.

Kto wiatr sieje” to książka pełna emocji i odmiennych uczuć. Jednak we mnie w głównej mierze wywołała jedynie smutek. Przykro było mi czytać o kolejnych nieszczęściach dotykających rodzinę Dollangangerów. Odniosłam też wrażenie, jakoby życie nie dawało im żadnych uciech ani nadziei. Od samego początku nad miłością Cathy i Chrisa wisiało fatum, od którego nie mogą się uwolnić. Teraz ich rzeczywistość przypomina jedną wielką patologię.

Mimo wielu wad, jakie posiada owa książka, czyta się ją szybko i przyjemnie. Autorka dalej pisze w sposób bardzo prosty i przystępny. Fabuła jest niebywale wciągająca, a bohaterowie dają się poznać z zupełnie innej strony niż dotychczas. Co więcej, zakończenie powieści jest nadzwyczaj zaskakujące, ale szczerze przyznam, że mi niespecjalnie przypadło ono do gustu.

Podsumowując, czwarta część serii rozpoczętej przez fantastyczne „Kwiaty na poddaszu” jest zdecydowanie lepsza od swoich dwóch poprzedniczek, jednak do genialnego pierwszego tomu jest jej jeszcze bardzo daleko. Szczerze przyznam, że nie mam pojęcia, co autorka przygotowała czytelnikom w ostatniej, piątej części sagi. Według mnie z historii Dollangangerów wyciśnięto już naprawdę wszystko.

10:50

"A jeśli ciernie" - Virginia C. Andrews

Tytuł: A jeśli ciernie
Tytuł oryginału: If There Be Thorns
Autor: Virginia C. Andrews
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: wrzesień 2012
Liczba stron: 448
Tematyka: Literatura piękna, współczesna, zagraniczna
Ocena: 6/10

Szczęście nigdy nie trwa wiecznie. Po tym jak Cathy wreszcie ustabilizowała swoją sytuację życiową, ostatecznie związała się z bratem i osiedliła z dala od wzroku ciekawskich ludzi, jej rzeczywistość na nowo się komplikuje. Zdaje się że nad bohaterką ciąży nieuchronne fatum. Tym razem źródłem problemów kobiety jest tajemnicza staruszka, która wraz z lokajem, osiedla się w willi obok.

W trzecim tomie sagi pisarka zdecydowała się ukazać zdarzenia z zupełnie innej niż dotychczas perspektywy. Świat przedstawiony poznajemy oczami Jory'ego i Barta, dwóch skrajnie różnych synów Cathy. Chłopcy stanowią swoje diametralne przeciwieństwa, są jak woda i ogień. W spokojnym i życzliwym Jorym nie znajdziemy ani jednej cechy porywczego oraz skrytego Barta. W rezultacie wyraźnie uwidacznia się kontrast pomiędzy narracją starszego syna a opowiadaniem jego młodszego brata.

Poprzednia część całkowicie mnie zawiodła, dlatego też do „A jeśli ciernie” podchodziłam raczej bez większego entuzjazmu. Jak się okazało – słusznie. Tak jak w „Płatkach na wietrze” irytowało mnie zachowanie głównej bohaterki, która wskakiwała do łóżka każdemu napotkanemu na swojej drodze mężczyźnie, tak tutaj drażniła mnie postać jej syna. Przyznam też, że po raz pierwszy zdarzyło mi się żywić tak negatywne emocje wobec któregoś z bohaterów. Czytając fragmenty powieści, w których to Bart prowadził narrację, przeżywałam prawdziwe katusze. Choć początkowo opis świata widziany oczami dziecka chorego psychicznie wydawał mi się fascynująco inny, z czasem stał się po prostu męczący.

Zadziwiające i mało logiczne wydało się dla mnie postępowanie Cat. Mimo że nie jestem ani nie planuję być matką to uważam za oczywiste, że jeśli moje dziecko pod wpływem nowych sąsiadów zaczyna zachowywać się nie tyle, że dziwnie, ale i agresywnie, to odwiedzam osoby, mieszkające za płotem. Tymczasem bohaterka choć zaniepokojona zmieniającą się osobowością syna, nie raczy udać się do rezydencji obok. Co więcej kobieta powiela schematy wyniesione z rodzinnego domu. Za najlepszą karę uważa zamknięcie nieposłusznego dziecka na strychu, ponieważ według niej tylko to jest w stanie nauczyć latorośl pokory.

Nie mam pojęcia, co osobliwego mają w sobie powieści Virginii Andrews, że mimo ich licznych niedoskonałości, trudno jest się od nich oderwać. Nie da się też ukryć, że utwory pisarki są przepełnione emocjami i prezentują bogatą, złożoną psychikę bohaterów. Wydarzenia ukazane w książce, wywołały we mnie szeroki wachlarz zmiennych uczuć. Rzadko mam okazję czytać teksty, które powodowałyby tak wiele różnych wrażeń.

Aczkolwiek dalej gruntownie tkwię w przekonaniu, że saga o Dollangangerów została niepotrzebnie przeciągnięta. Na pewno byłoby znacznie lepiej, gdyby Virginia Andrews zdecydowała się zakończyć historię Cathy i Chrisa już na pierwszym tomie.

12:26

"Płatki na wietrze" - Virginia C. Andrews

Tytuł: Płatki na wietrze
Tytuł oryginału: Petals on the Wind
Autor: Virginia C. Andrews
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: maj 2012
Liczba stron: 446
Tematyka: Literatura piękna, współczesna, zagraniczna
Ocena: 6/10

Musimy zaznać naprawdę niewyobrażalnych cierpień, aby chęć zemsty całkowicie zawładnęła naszym życiem. Na pewno oczekiwalibyśmy wymierzenia sprawiedliwości za ponad trzy lata młodości spędzone na starym, zakurzonym poddaszu, bez dostępu do świeżego powietrza i godnego pożywienia.
Cathy, Chrisowi i Carrie wreszcie udaje się uciec ze znienawidzonej posiadłości dziadków w Foxworth Hall. Trójka rodzeństwa za zdobyte pieniądze kupuje bilety autobusowe i rozpoczyna swoją podróż na południe kraju. Lecz już w trasie spotykają się oni z pierwszymi przeciwnościami losu. Najmłodsze z dzieci wyraźnie słabnie i potrzebuje natychmiastowej pomocy lekarza. Na szczęście pojazdem podróżuje niema, czarnoskóra kobieta, która zabiera bohaterów do domu medyka. Tam poznajemy czterdziestoletniego Paula Shaffielda, który od tej pory będzie sprawował opiekę nad rodzeństwem.
Lata spędzone na poddaszu odbiły się na psychice każdego z członków rozbitej rodziny. Chris bezustannie darzy siostrę głęboką miłością, nie dostrzega innych kobiet poza nią . Carrie musi znosić samotność i docinki ze strony rówieśników. Proporcje jej ciała są bowiem zmienione i nieprawidłowe, ponieważ wcześniej dziewczynka dorastała bez dostatecznej ilości światła słonecznego. Jeśli chodzi o Cathy to bardzo żyłam się z tą bohaterką, już podczas lektury „Kwiatów na poddaszu”, solidaryzowałam się z nią i odnajdywałam w niej swoje własne cechy charakteru. Jednak moje odczucia zmieniły diametralnie. Dziewczyna przez cały utwór niesamowicie mnie irytowała i za nic nie mogłam zrozumieć jej postępowania. Nie mogłam wręcz patrzeć, jak niewinna i urocza bohaterka, staje się okrutną i bezwzględną kobietą. Nastolatka w miarę upływu czasu coraz bardziej przypominała swoją matkę. Bez skrępowania uwodziła mężczyzn, kokietowała ich i nie ma co się dziwić, że w wyniku tego spotykała się jedynie z brakiem szacunku oraz brutalnością.
Podczas gdy Chris skupił się na karierze lekarskiej, nastolatka stale snuła plany zemsty. Pragnęła zrujnować życie swojej rodzicielki, pokazać że jest lepsza od niej, bardziej utalentowana i piękniejsza. Jako główny cel wyznaczyła sobie zostanie primabaleriną, chciała przez to udowodnić Corrine, że jest w stanie samodzielnie, bez pomocy innych zyskać szacunek i podziw. Pod koniec zdecydowała się nawet na przeprowadzkę w okolice swojego wcześniejszego „więzienia”, aby ostatecznie rozprawić się z matką.
Drugi tom sagi o Dollanganerach nie porywa i nie wciąga jak jego poprzednik. Akcja jest zdecydowanie zbyt monotonna, a zdarzenia schematyczne i powtarzalne. Styl pisania autorki pozostał jednak niezmieniony, dalej mamy do czynienia z narracją prowadzoną przez Cathy. Tekst jest spójny i zrozumiały, dlatego książkę skończyłam czytać jeszcze tego samego dnia. Jednak wydaje mi się, że cała sprawa związana z przetrzymywaniem bohaterów na poddaszu, została wyjaśniona i doprowadzona do końca, dlatego jestem nadzwyczaj ciekawa tego, co kryją w sobie dalsze części serii.
Muszę przyznać, że uwielbiam okładki owej sagi, zarówno oprawa graficzna „Kwiatów na poddaszu” jak i „Płatków na wietrze”, przykuwa wzrok.
Z jednej strony poleciłabym zapoznanie się z kontynuacją powieści wszystkim osobom, które tak samo jak ja były zafascynowane pierwszą częścią i chcą znać dalsze losy głównych bohaterów, jednak z drugiej strony, nie wiem czy jest sens psuć dobre wrażenie, które pozostawiły po sobie „Kwiaty na poddaszu”.

23:21

"Kwiaty na poddaszu" - Virginia C. Andrews

Tytuł: Kwiaty na poddaszu
Tytuł oryginału: Flowers in the attic
Autor: Virginia C.Andrews
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: luty 2012
Liczba stron: 384
Tematyka: Literatura piękna, współczesna, zagraniczna
Ocena: 9/10

Zmiany to nieodłączna część naszego, ludzkiego życia. Są one skutkiem wpływu otoczenia, społeczeństwa, wszelakich wydarzeń czy po prostu dorastania. Pogoń za bogactwem to kolejny z czynników kształtujących naszą osobowość i zachowanie. Człowiek w tej uporczywej gonitwie jest w stanie przejść niewyobrażalną metamorfozę.
Christopher, Cathy oraz bliźnięta Carrie i Corny wychowują się w kochającej, szczęśliwej rodzinie. Ich piękna, wrażliwa matka i przystojny, przedsiębiorczy ojciec stanowią niezwykle dobraną parę. Cała szóstka wiedzie spokojne, beztroskie życie, dopóki w nieszczęśliwym wypadku samochodowym nie ginie Christopher Dollanganger - głowa domu. Dotychczasowa rzeczywistość legnie w gruzach. Rodzina dowiaduje się, że cały ich dobytek zostanie skonfiskowany przez komorników, ponieważ nie posiadają oni wystarczających środków na spłatę zaciągniętych kredytów hipotecznych. Ostatniego dnia przed wyprowadzką, dzieci dowiadują się, że ich nowym miejscem zamieszkania stanie się ogromna posiadłość nigdy niewidzianego dziadka. Ich matka została wydziedziczona i zerwała wszelkie kontakty z ojcem piętnaście lat wcześniej, dlatego jej bliscy nie mieli okazji do poznania własnego przodka. Corrine informuję też swoje pociechy o niestabilnym stanie zdrowia seniora, który na dniach powinien zejść z tego świata. Jednak do tego czasu, córka będzie musiała ponownie wkupić się w łaskę ojca i odzyskać jego zaufanie. Jest to jedyny sposób na ponowne wpisanie jej do testamentu i tym samym okazja do przejęcia wielomilionowego spadku.
Po przybyciu na miejsce, dzieci zostają ulokowane na starym, zakurzonym poddaszu, jedynym pomieszczeniu, z którego służba nie będzie w stanie ich usłyszeć .Tym samym na jaw wychodzi przyczyna konfliktu zaistniałego przed laty w owej willi. Okazuje się, że w rzeczywistości Christopher'a i Corrine'a łączyła nie tylko miłość od pierwszego wejrzenia, ale też więzy krwi. Ukochany bohaterki był zarazem jej wujkiem. Restrykcyjnie wierzący rodzice kobiety definitywnie nie zgadzali się na owy związek, w wyniku czego para uciekła i w tajemnicy wzięła ślub.
Pierwsze dni pobytu na strychu przepełnione są nadzieją na szybką śmierć dziadka, która otworzyłaby rodzeństwu drogę na wolność. Wiarę tę podsyca matka, która nieustannie donosi o pogarszającym się zdrowiu staruszka. W ramach rekompensaty za przebywanie w ciężkich warunkach, obdarowuje swoje pociechy licznymi, kosztownymi prezentami. Zapewnia, że cały trud i poświęcenie nie pójdą na marne, ponieważ odziedziczony majątek pozwoli wszystkim na urzeczywistnienie marzeń.
Narracja prowadzona jest przez początkowo czternastoletnią Cathy. W zrozumiały i wciągający sposób przestawia ona czytelnikowi realia życia na poddaszu. W czasie nieobecności rodzicielki, dzieci dogląda matka Corrine. Dogląda to jednak zdecydowanie za mocne stwierdzenie. Babka uważa rodzeństwo za szatańskie stworzenia, nie chce na nie patrzeć, ani słyszeć ich głosu. Jej rola ogranicza się do przynoszenia dzieciom jedzenia i przy tym wpajaniu im panujących na jej terenie zasad. Kobieta przestrzega przed wszelkim obnoszeniem się ze swoją seksualnością, nakazuje czytanie i uczenie się Biblii na pamięć. Informuje, że za nieprzestrzeganie owych warunków będą groziły surowe kary. Jak się później okazuje, nie były to słowa rzucane na wiatr.
Wizyty matki z upływem dni stawały się coraz bardziej nieregularne. Po trzech latach w zamknięciu, zdarzało się, że okresy między kolejnymi spotkaniami rodziny, wynosiły więcej niż miesiąc. Na przestrzeni tego czasu między Chrisem a Cathy narodziło się uczucie znacznie silniejsze od miłości łączącej rodzeństwo. Dodatkowo oboje zaczynają snuć plany ucieczki i powoli wcielają je w życie.
Nie pamiętam, kiedy ostatnio czytałam książkę, która wzbudziłaby we mnie tak wielkie emocje i tak bardzo mnie pochłonęła. Każde wydarzenie przedstawione w powieści niesamowicie doświadczałam. Zżyłam się z bohaterami i miałam wrażenie, jakbym sama mieszkała z nimi w tym ciemnym i przygnębiającym miejscu. W trakcie lektury zdarzyły się momenty, gdy miałam w oczach łzy i chwilę, w których chciałam krzyczeć z bezradności. W zdumienie przyprawiało mnie zachowanie matki, która tak perfidnie okłamywała najbliższych sobie ludzi. Złościł mnie sposób, w jaki wpajała potomkom znaczenie pieniądza i jego nieodzowną rolę w ich przyszłości. Najbardziej jednak nie mogę pojąć, jak w ogóle mogła pozwolić na więzienie dzieci w takim miejscu, na ich całkowite odizolowanie od świata i społeczeństwa? Czy nie czuła wyrzutów sumienia? Nie oszukujmy się, ale to właśnie z jej winy, że między najstarszymi dziećmi narodziło się głębsze uczucie. Gdyby żyli oni wśród swoich rówieśników, jestem pewna, że taka sytuacja nie miałaby miejsca.
Powieść Virginii Andrews to dzieło niewątpliwie wyróżniające się i zapadające w pamięć. Osoby, które jeszcze nie zapoznały się z tą książką, koniecznie muszą udać się do biblioteki bądź księgarni i zaopatrzyć się w egzemplarz historii rodziny Dollangangerów. Natomiast dla tych, których utwór wciągnął w takim samym stopniu jak mnie, mam dobrą wiadomość – już w maju pod tytułem „Płatki na wietrze” ukaże się drugi tom cyklu.
Copyright © 2014 . . . Public - Reading . . . , Blogger