Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Terry Pratchett. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Terry Pratchett. Pokaż wszystkie posty

00:01

"Kolor magii" - Terry Pratchett

Tytuł: Kolor magii
Tytuł oryginału: The colour of magic
Autor: Terry Pratchett
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: styczeń 2002
Liczba stron: 204
Tematyka: Fantastyka
Ocena: 3/10

To pierwsze części kultowych sag zbierają najwięcej fanów i to właśnie one zachęcają ich do sięgnięcia po następne tomy. Niech więc ktoś mi wytłumaczy, jakim cudem „Świat dysku” zyskał tak wielką popularność, skoro „Kolor magii” - książka rozpoczynająca cały cykl, poziomem, bardzo delikatnie mówiąc, nie zachwyca?
Akcja utworu skupia się w głównej mierze wokół postaci Rincewinda. Mężczyzna ten jest „magiem”. Właśnie magiem, ale w cudzysłowiu, ponieważ swoją czarodziejską edukacje zakończył z wielkim hukiem już po pierwszym roku nauki. Poznanie jednego z Ośmiu Wielkich Zaklęć, zamknęło jego umysł na inne uroki. Co ciekawe mimo że bohater zna zakazaną formułę, nie ma pojęcia, czego ona konkretnie dotyczy i jakie będą skutki wypowiedzenia jej na głos.
W międzyczasie w Ankh-morpork pojawia się pierwszy turysta – Dwukwiat. Bogaty oraz ciekawski zwiedzający podróżuje wraz ze swoim magicznym, wielonożnym Bagażem, który podąża za bohaterem krok w krok. Naiwność przybysza jest jednak tak ogromna, że staje się on łatwym celem dla potencjalnych wyłudzaczy pieniędzy. Rincewind decyduje się na wcielenie w rolę przewodnika i oprowadzenie Dwukwiata po mieście. Los jednak kieruje bohaterów dużo dalej i trafiają oni aż na sam kraniec Dysku. Podróż jest wielkim wyzwaniem i próbą charakteru. Dwukwiat i Rincewind spotykają na swojej drodze wszelakie magiczne kreatury, zaczynając od gadającego miecza, kończąc na wyimaginowanych smokach.
Cieszę się, że nie rozpoczęłam mojej przygody z twórczością Pratchetta w kolejności chronologicznej. Gdybym nie przeczytała wcześniej powieści „Straż! Straż!” jestem pewna, że już nigdy więcej nie dałabym się przekonać do przeczytania którejkolwiek, innej części Świata Dysku.
Ta zaledwie dwustustronicowa książka wymęczyła mnie bardziej niż jakakolwiek szkolna lektura. Początek to kompletny kosmos, że się tak wyrażę, w zupełności nie miałam pojęcia, o czym czytam. Dopiero później fabuła nabrała kształtów, aczkolwiek dalej była zbyt chaotyczna. Na szczęście w powieści nie ma tylu przypisów, które tak skutecznie mnie irytowały poprzednim razem. Jestem jednak osobą, która zawsze się do czegoś przyczepi, więc w „Kolorze magii” znalazła się inna rzecz, która działała mi na nerwy, mianowicie bezsensowne "wypowiedzi"? Nawet nie wiem jak to nazwać, ponieważ jak mam zinterpretować cytaty: „- ! - powiedział obcy” czy „? - zapytał obcy”?
Sytuację, w pewnym stopniu, ratuje zdolność pisarza do tworzenia niezwykle charakterystycznych postaci. Każda z osób, występujących w książce jest nietuzinkowa i nie do podrobienia. Tak jak w przypadku „Straży! Straży!” pokochałam Marchewę, tak tu zostałam fanką Śmierci. Jest to jedyny bohater, który był w stanie wywołać chociażby uśmiech na mojej twarzy, bo o śmiechu w przypadku tej książki, mówić nawet nie można. Autor w wielu przypadkach posługiwał się grą słów, która miała rozbawić czytelnika, weźmy np. po- lisa tu-bez-pieczni. Ha, ha, ha. Boki zrywać.
Mimo że w ostatnim czasie coraz częściej i chętniej sięgam po fantastykę, to książki Terrego Pratchetta wciąż nie są w stanie w ciągnąć mnie na tyle, abym dała się wciągnąć.

Zapraszam też do udziału w jubileuszowym KONKURSIE :)

07:23

"Straż! Straż" - Terry Pratchett

Tytuł: Straż! Straż!
Tytuł oryginału: Guards! Guards!
Autor: Terry Pratchett
Wydawnictwo: Prószyńska i S-ka
Data wydania: styczeń 2005
Liczba stron: 304
Tematyka: Fantastyka
Ocena: 7/10

Bardzo cenię sobie oryginalność. Kiedy autor ma swój niepowtarzalny styl i wyróżnia się na tle innych, od razu czuję do niego respekt.
Terry Pratchett to pisarz, o którym z pewnością słyszał każdy. Wśród miłośników fantastyki jest to nazwisko wręcz kultowe, cenione i bezgranicznie wychwalane. Czy jednak jest o co robić tyle szumu? Co do tego miałabym niemałe, a wręcz ogromne wątpliwości.
Straż Miejska w Ankh-Morpork jest powszechnie wyśmiewana i znieważana. Mieszkańcy miasta wiedzą bowiem, że stanowi ona jedynie element krajobrazu i w żadnym wypadku nie walczy z przestępczością. O bezużyteczności danej organizacji nie wie natomiast nowy strażnik Marchewa – dwumetrowy krasnolud, który ze względu na swoje rozmiary musiał upuścić rodzinne strony. Bohater przekonany jest o niesamowicie ważnym charakterze swojej pracy, pilnie studiuje „Prawa i Przepisy Porządkowe miast Ankh i Morpork” i skrupulatnie wypełnia zawarte tam reguły.
Pod wpływem zdeterminowanego krasnoluda Straż Miejska naprawdę zaczyna działać i wkrótce ma ręce pełne roboty, ponieważ nad miastem kontrolę próbuję przejąć ... smok! Ta przerażająca istota wymyka się spod wpływu tajnego zgromadzenia, przez które została przywołana i zaczyna terroryzować osadę.
Na cykl o Świecie Dysku składa się aż trzydzieści dziewięć książek, jednak znajomość każdej części nie jest rzekomo wymagana, żeby zorientować się w akcji. Każdy tom stanowi bowiem osobną historię i porusza inny temat. Wszelkie występujące nawiązania do wcześniejszych wydań wyjaśnione są przypisami. O zgrozo! Tylko weź człowieku je zrozum, skoro jesteś nieobeznany ze światem przedstawionym, a ich autorem jest sam pisarz, który nie omieszka poczęstować Cię w nich kolejną dawką swego „wykwintnego” humoru. Groteska i ironia te dwa słowa idealnie opisują styl Pratchetta.
Z ciekawości weszłam na oficjalną, polską stronę owego autora i co tam widzę? „ Inteligentny humor?! Jeśli humor przedstawiony w „Straży miejskiej” należy do inteligentnych to chyba czytelnik musi być, za przeproszeniem, niespełna rozumu. Oczywiście w powieści znalazło się kilka wyszukanych żartów, które nawet mnie rozbawiły, jednakże większość z nich była po prostu żenująca.
Bez wyrzutów sumienia mogę jedynie pochwalić okładkę, która świetnie oddaje klimat i atmosferę fabuły. Podoba mi się styl, w jakim została wykonana a także fakt, że cały cykl o Świecie Dysku oprawiony jest w nawiązujące do siebie ilustracje, dzięki temu powieści Pratchetta są bardzo charakterystyczne i od razu rzucają się w oczy na sklepowych półkach.
Pewnie wielu z was się zastanawia, dlaczego tak wysoko oceniłam „Straż! Straż!”, skoro tak zawzięcie ją krytykuję. Śpieszę z wyjaśnieniem. Wszystko to dlatego, że niesamowicie zżyłam się z bohaterami. Kreacja każdego z nich jest, według mnie genialna. Wszyscy są bardzo charakterystyczni i mają swój specyficzny styl bycia. Marchewę pokochałam od pierwszych stron powieści i można by powiedzieć, że zostałam jego fanką. W tym miejscu pokuszę się na wysnucie przypuszczenia, że być może to właśnie na niepowtarzalnych bohaterach opiera się cały fenomen twórczości tego Terrego Pratchetta.
Innym dziełom pióra tego autora z pewnością dam jeszcze szansę, gdyż mimo wszystkich moich skarg i zażaleń, o których napisałam, stworzył on fabułę, która rzeczywiście ma to „coś” i potrafi wciągnąć. Jestem ciekawa, którą część Świata Dysku wy  polecacie?
Copyright © 2014 . . . Public - Reading . . . , Blogger